CUDA I ŁASKI » Współczesne » + s. Wacława

+ s. Wacława

Siostra Wacława ze Zgromadzenia Wynagrodzicielek Najświętszego Oblicza, która teraz ma już 86 lat, do dziś nosi w swym sercu głęboką wdzięczność Matce Bożej Leśniowskiej za uratowanie jej życia. Tak wspomina tamten czas…

Kiedy 40 lat temu, przebywałam w Olsztynie, pełniąc swą posługę u Ks. Bpa Obłąka, zachorowałam na grypę. Później doszło obustronne zapalenie płuc. Musiałam iść do szpitala aż do Szczytna, gdyż w olsztyńskim szpitalu nie było wtedy miejsca. Gdy się tam już znalazłam, lekarze uznali, że choroba jest tak zaawansowana, że potrzebuję leczenia sanatoryjnego. Przewieźli mnie więc do sanatorium w Olsztynie. Tam potwierdzili wyniki badań szpitalnych, lecz wykryto jeszcze gronkowca, który zaatakował i tak już osłabione płuca, powoli je niszcząc. Leki nie pomagały. Było coraz gorzej. Moją jedyną nadzieję pokładałam w Matce Bożej Leśniowskiej (pracowałam w Leśniowskim sanktuarium wcześniej przez 5 lat), dlatego napisałam list do ówczesnego Przeora Leśniowa, o. Roberta Matyszczyka z prośbą o modlitwę przed Jej cudowną Figurką.

W tym czasie, gdy przebywałam w sanatorium, odmawiałam codziennie, przez 54 dni, różaniec. Nie mogłam się modlić na sali, na której leżałam, gdyż przeszkadzało to innym paniom, że ciągle się modlę. Dlatego też, choć byłam bardzo słaba, chodziłam do kaplicy szpitalnej, lub modliłam się, spacerując po korytarzu. Gdy skończyłam tę nowennę, wypisali mnie ze szpitala. Leczenie trwało od stycznia do marca, a na Wielkanoc byłam już w domu.

Przy wypisie, pytałam Ordynatora, dlaczego jestem taka wciąż słaba, a on mi powiedział, że w płucach mam dziury jak pomarańcze, i tylko jedna osoba na sto wychodzi z tego, więc ma Pani wielką łaskę od Boga. Kazał mi też uważać na siebie, a gdybym dostała choćby najmniejszej gorączki, to mam się natychmiast do nich zgłosić. Ale już nie musiałam, bo nawet, gdy przechodziłam grypę, to nic się ze mną złego nie działo.

Zaraz po powrocie napisałam drugi list do Leśniowa z podziękowaniem Matce Bożej Leśniowskiej za moje uzdrowienie. Było to przed koronacją figurki Matki Bożej Leśniowskiej w 1967 roku. Powoli dochodziłam do sił po tej ciężkiej chorobie

Pięć lat później, w 1972 roku wróciłam znowu do Leśniowa, gdzie pracowałam przez siedem lat, zajmując się kuchnią, szyciem, pomagając także ojcom i braciom w polu. Czasami było ciężko, ale byłam blisko swojej Matki Bożej Leśniowskiej, która wyprosiła dla mnie wtedy łaskę uzdrowienia i aż dotąd czuwa nade mną, wspierając mnie swą matczyną miłością. Do końca moich dni będę Jej dziękować za Jej nieustanną miłość i opiekę.

S. Wacława /Częstochowa/

+ powrót